Strona:Biblioteczka Uniwersytetów Ludowych 20.djvu/45

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

izby — podesławszy mu snopek prostej słomy; leżał cicho i bez tchu, był nieprzytomny.
Potem wrzuciła do garnka trochę gromnicznego wosku i skoro się rozpuścił we wrzątku, zaczęła nim chłopca nacierać, mruczał coś niezrozumiale.
Dziewczyny zbiły się pod piecyk i z trwogą spoglądały na ceremonię.
Stara pozostałą od nacierania wodą odlała rodzaj trójkąta, w środku którego leżał Józiek, i przystąpiwszy do pierwszego kąta izby powiedziała głośno i z namaszczeniem:
— Czarnemu kapeczkę — białemu kwatereczkę! — Odlała kroplę w kąt, a całym strumieniem chlusnęła na izbę. Powtórzyła to trzy razy. Potem wzięła glinianą pokrywkę, nałożyła na nią rozżarzonych węgielków, na to nasypała suchych bobków owczych, suchych kwiatów, zwanych »stulipysk«, pół wianka rosiczki, poświęconej w oktawę Bożego Ciała. Dmuchała dziewięć razy, aż się rozżarzyło wszystko i cienki strumień dymu popłynął w powietrze — wtedy zaczęła okadzać leżącego i szeptać jakąś formułę odczyniania.
Okadzała następnie ściany; wyszła na dwór i nie zważając na zaspy, okrążyła chałupę trzy razy, nie odetchnąwszy i okadzając bezustannie.
Chłopak wciąż leżał wyciągnięty i nieruchomy. Ciało miał pokryte sinawemi plamami, obrzękłe, suche i świecące.
Jagustynka, wytarłszy go raz jeszcze wodą, okręciła w płachtę i położyła na łóżku, a później zajęła się dziećmi.