Strona:Benito Mussolini - Pamiętnik z czasów wojny.djvu/204

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Zbliżywszy się do łóżka, król spytał Benita Mussoliniego:
— Jak się pan miewa, panie Mussolini?
— Niebardzo dobrze, Miłościwy Panie!
Kpt. Piccagnoni, zapytany przez Władcę, podał dokładne szczegóły:
— Gorączka ujawniła się przed ośmiu dniami, kiedy w ranach na nogach zaszła komplikacja infekcyjna. Temperatura przewyższała 40°; chory miał noce niespokojne, bredził w malignie. Obecnie gorączka spadła do 38°. Odłamki udało się wyjąć i rany zaczynają się zabliźniać, w każdym razie chory cierpi bardzo. Proszę sobie wyobrazić, że suma obwodów wszystkich ran, jakich na swem ciele doznał Benito Mussolini, wynosi 80 cm. Dwie rany na nogach są tak wielkie, że po ich ponownem otworzeniu możnaby w nich pomieścić pięść ludzką.
Król słuchał, przyglądając się twarzy ranionego.
— Pan z pewnością bardzo cierpi w tem bolesnem obezwładnieniu, a jednak… tyle siły w panu!
— Tak,… to męczarnia, Miłościwy Panie…, ale trzeba być cierpliwym!
Następnie Król wypytywał Mussoliniego o szczegóły bolesnego epizodu wojennego. Ranny opowiedział je z całą dokładnością.
— Jaka była, pańskiem zdaniem, przyczyna wybuchu? — zapytał Król.
— Lufa miotacza była zanadto rozgrzana.
— Tak jest — podchwycił Władca; — pewnie strzelano zbyt gwałtownie.
Poczem, zmieniając rozmowę, zapytał:
— Pamięta pan? Widziałem pana sześć miesięcy temu w szpitalu w Cividale.
— Pamiętam dokładnie. Byłem wtedy pod obserwacją z powodu choroby…