Strona:Benito Mussolini - Pamiętnik z czasów wojny.djvu/132

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

na ścianie ładny piórkowy portret Camilla Cavoura z francuskim napisem: Premier Ministre du Roi de Sardaigne.
Jakaś staruszka, w mocno podeszłych leciech, ale jeszcze całkiem żwawa, siedzi przy oknie i robi pończochę. Zwracam się do niej z zapytaniem:
— Czy daleko stąd granica?
— Niebardzo. Dwie godziny drogi albo trochę więcej.
— Jak się nazywa pierwsza wieś za granicą austrjacką?
— Lackau.
— Czy pani tam była kiedy?
— Raz jedyny w życiu. W Lackau jest wielki kościół, do którego przed wojną ciągnęły na odpust kompanje pielgrzymów. Idzie się tam pięć godzin piechotą, koło Pierabechu, idąc w górę rzeki Fleons.
Potem staruszka opowiada mi szczegóły ewakuacji Forni, jaka odbywała się przed kilkoma miesiącami, gdy miejscowości zagrażał najazd nieprzyjacielski.
— Pewnego dnia wójt nagle wydał rozkaz, że mamy emigrować. We wsi nie pozostało żywej duszy. Wszystkie domy zaryglowano i opuszczono. Co za popłoch! Co za rozpacz! Nieszczęsne rodziny nie wiedziały, co czynić, dokąd się zwrócić. My zamieszkaliśmy w Ivaro, inni w Rigolato. Kobiety i dzieci płakały. Działy się sceny rozdzierające duszę. Czterdzieści dni spędziliśmy wśród obcych, a mnie się zdawało, że to czterdzieści lat upłynęło. Gdyby jednak Niemcom udało się tu dotrzeć, jabym już dalej nie uciekała… nawet gdybym była pewna, że mnie te psy rozstrzelają. Jestem już tak stara!
Jednakże coś podobnego już się nie powtórzy. Nasze linje obronne w strefie Alto Degano są wprost bajecznie silne. Zstępować wdół — znaczyłoby to tyle, co narażać się bez potrzeby na zdziesiątkowanie.
Odmarsz do Comeglians. Na łące zostało kilku maruderów. Dwaj z nich są uchlani do nieprzytomności. Zabieramy