Strona:Bajka o człowieku szczęśliwym.djvu/129

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

znowu tem, czem być obiecywałem, to ona pójdzie za mną wszędzie — (to znaczy na tron! Don Juanie) — lecz teraz ze mną widywać się nie może, bo to wszystko jest tak beznadziejne i ostatecznie... psuje tylko w oczach dworu jej dobrą sławę i cześć dziewczęcą!
„Odpowiedziałem jej coś niezmiernie gorzkiego, nie pomnę już co, ale to pamiętam, że gdy przyszła ku mnie nazajutrz, oczy miała zapłakane i dłoń jej drżała, w której podawała mi pamiątki drobne, w ostatnich czasach ode mnie otrzymane.
— Nie kochasz mnie już, książę — powiedziała, — a więc weź napowrót to wszystko, co miałam od ciebie i zapomnij... — Mówiła jeszcze długo, różne rzeczy, aż w końcu przyznała się, że przed kilku dniami prosił ojca o jej rękę baron Rosencrantz, który znał ją już pono dawniej, nim ja zwróciłem był na nią uwagę.
„Nie wiem jakiej odpowiedzi ode mnie czekała; zdaje mi się dzisiaj, że był to tylko wybieg, którym mnie chciała skłonić do zmiany postępowania, ale ja uśmiechnąłem się tylko (Bóg mi ten uśmiech kiedyś za karę win moich poczyta) i szczęścia jej życzyłem w związku małżeńskim, dostatku i licznego potomstwa.