Przejdź do zawartości

Strona:Bajka o człowieku szczęśliwym.djvu/115

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

marnowaniem życia, chcą bowiem, aby za rozumnie i cnotliwie — w ich pojęciu — spędzone „dzisiaj“, kupować sobie „jutro“, które może nigdy nie przyjdzie, albo, gdy nadejdzie, będzie znowu owem dzisiaj, które dla dalszego jutra trzeba spędzić cnotliwie i rozumnie. I tak aż do końca. Jabym to właśnie nazwał marnowaniem... Ludzie zapominają, że od losu nie kupuje się nic, — płaci się tylko drogo za to, co się wzięło, albo co on dał — na pozór dobrowolnie i za darmo. Ale to później przychodzi. Zapłata z góry dana zawsze jest stracona.
Hamlet uśmiechnął się blado.
— Zarzucają mnie, że jestem filozofem — rzekł — a tymczasem widzę, że i ty to potrafisz, ty sam, Don Juan!
Rycerz portugalski rzucił dumnie głową.
— Jest różnica. Filozofja Don Juana idzie po czynach i z czynów, a twoja, Hamlecie, życie wyprzedza i przeto...
— Co? — zapytał Hamlet.
— Jesteś w życiu niedołęgą, — dokończył rycerz czarnowłosy.
Don Quixote usłyszał to obelżywe słowo i odwrócił się raźno, pewny, że wywoła ono sprzeczkę a może i rozprawę orężną której za-