Strona:Bajka o człowieku szczęśliwym.djvu/057

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

∗                           ∗

Czyż ten poemat miłości mógł się inaczej zakończyć? pomyślniej? Czyż nie najwyższe szczęście spotkało tych dwoje, którzy, przemógłszy nienawiść rodową, przemógłszy życie szare i codzienne, i śmierć samą wreszcie przemogli, wzywając tę niszczycielkę na obronę swemu kochaniu i odeszli razem, w najrozkoszniejszym, ostatnim uścisku złączeni, zanim życie zdążyło ich pokalać i miłość ich młodą pierwszych, tęczowych barw pozbawić? Wszak szczęście nie długością trwania się mierzy, lecz natężeniem, a największe to jest pono, które jak pożar pochłania i nie gaśnie, nie rozprasza się w odbiciach bladych i w żrących, bolesnych wspomnieniach słońca wśród szarych dni jesiennych...