Strona:Baśń o szklanej górze.djvu/21

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   21   —

Z radością witały Jasia orły i sokoły i życzyły mu osiągnięcia szczęścia.
Wkrótce otwarły się podwoje, wpuszczono Jasia i stawiono przed królewną.
Spojrzała na niego litośnie i głosem, dźwięczącym jak srebrzysty dzwonek, wyrzekła:
— Bierz, dziecię tę skrzynię ze złotem i brylantami, dla ciebie jest ona przeznaczoną. Ale cóżto? oczu nie masz... gdzież błękity twoje? kto ci je wydarł? może orzeł szponami swemi, lub drapieżny, strzegący mego pałacu sokół?
— Złożyłem moje oczy błękitne u stóp chatki mędrca, o królewno! Oddałem je za uleczenie twego orła, który mnie tu przyniósł do ciebie.
— Szlachetne masz serce, Jasiu, oddam ci twe oczy, bo cóż ci po skarbach, jeśli widzieć cudów natury nie będziesz,