Przejdź do zawartości

Strona:Baśń o dobrej wróżce (1935).djvu/25

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
— 23 —

przemógł moc króla wróżek i oto, gdy ostatni promień słońca skrył się poza gęstwinę drzew — przypatrywać się poczęli, jak wyrwani ze snu, niebu, lasom i swym własnym dzieciom.
Jakżeż byli szczęśliwi! Kolejno obejmowali i pieścili swych małych wybawców, czułemi słowami starali się zatrzeć pamięć o tem, co ci maleńcy przecierpieli.
Powrócono do swych zamków, gdzie witano ich z wielką radością, urządzono na ich cześć ucztę i dawano dowody bezgranicznego przywiązania. Nędzarze i potrzebujący nieraz pomocy padali do ich nóg, ciesząc się, że odpędzać ich od wrót i szczuć psami nie będą.
Administratorzy tylko byli mocno zawiedzeni w swoich rachubach; nietylko że nie zostali dziedzicami majątków, lecz za dręczenie dzieci wysłani byli do pilnowania trzód, niegdyś przez Amelcię i Florcia na pastwisko pędzonych.