tychmiast otworzyły się drzwiczki w dębie, ukazując zdumionym oczom dzieci śliczne i czyściutko utrzymane mieszkanie.
— Nazywam się Wróżką w zielonym gorseciku, — rzekła dama, wchodząc do swego schronienia. — Mieszkam tu już przeszło sto lat. Nie mam nikogo na świecie, ani przyjaciela, ani sługi, karzełek tylko, zwany Kornelem, przychodzi do mnie jesienią ze swym młynkiem, na którym miele na cały rok zboże, robi z orzechów przezemnie zebranych oliwę, zbiera dla mnie jagody, rąbie drzewo i przebywa tutaj w tym dębie do wiosny. Jak tylko na ziemię padną pierwsze ciepłe promienie słoneczne, Kornel wraca do krainy wiecznych lodów, nie może bowiem znosić gorąca.
To mówiąc, postawiła przed dziećmi dzbanek mleka i ciasteczka orzechowe, zapraszając, aby się posiliły.
Nie trzeba było dwa razy tego powtarzać. Słodkie mleczko od łani, która po-
Strona:Baśń o dobrej wróżce (1935).djvu/12
Wygląd
Ta strona została uwierzytelniona.
— 10 —