Strona:Augustyn Thierry - Spiskowcy.djvu/24

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Ale Francja pieściła się wówczas ze swym Cezarem znalezionym nareszcie, ze swym Napoleonem. Już mu przebaczyła wszystko: zasadzkę z grudnia, rozbój na bulwarze Bonne-Nouvelle, komisje mieszane, ohydne wygnania tysięcy niewinnych, nawet słynne wygnania znakomitych wygnańców! Ona go kochała... tak bała się innych!...
Jak w roku VIII, nowy zapał religijny napełniao serca, katolicy stanowili siłę wielką i wierzyli w tego dziwnego Mesjasza. Ich zdaniem, było to narzędzie, wybrane przez Opatrzność-mścicielkę, istota, do życia powołana, aby dopełnić dzieła gniewu, niszczyciel, natchniony świętem uczuciem bezlitośnej nienawiści do wszystkich wstrętnych nowinek, odnowiciel państwa bożego... Oni wierzyli, a papież zechciał stać się ojcem duchownym syna tego innego Napoleona, biednego dziecięcia cesarskiego o wielkiem niebieskiem oku, tak ciężkiem, zarówno od myśli, jak od łez... Dla tego to Te Deum w kościołach, a w pałacach: «Niech żyje cesarz!...»
Mniej uniesienia, ale nie mniej zdziwienia i przerażenia przepełniało serca kupczącej burżuazji, zwykle sceptycznej i niezadowolonej. Odtąd, mówili ci panowie, niemasz powodu obawiać się socjalizmu, bankructw państwowych, powstań, któreby trzeba było uśmierzać: czerwone widmo zgasło w promieniach światłości cesarskiej... I w pałacach, trzęsących najmożniejszemu bankami, jak w ubogiem schronieniu nędznego kramarza, krzyczano: «Niech żyje cesarz!»...
Co do ludzi warstw najniższych, źle zatarte ślady echa kanonad przeszłości i salw zwycięzkich, ciągle w ich uszach dźwięczały i wzbudzały w nich dwa uczucia: obawy śmiertelnej i niechęci... Ale, ty chłopie, spojrz-no na litografowany obrazek Małego Kaprala, a ty, robotniku, wznieś oczy na kolumnę Vendôme — i: «Niech żyje cesarz!»...