Strona:Augustyn Thierry - Spiskowcy.djvu/203

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

zdawał sobie sprawy z tego, co się stało. O ojcu, o siostrze zapomniał zupełnie: myśl o kochance i o śmierci w jej objęciach pochłaniała wszystkie władze jego duszy.
Trzeba było nareszcie uciekać... Wówczas dopiero przed oczyma duszy nieszczęśliwego człowieka stanął hrabia Besnard... Wice-hrabia Besnard drgnął, powoli uwolnił z objęć swych Rozynę, przeszedł przez pokój i ukląkł przed fotelem, na którym zwykle siadywał ojciec... Było to ostatnie pożegnanie!
W tej samej chwili, w sali rady stanu, hrabia Besnard wzywał umierającym głosem ukochanego syna, któremu wszystko przebaczył...
Po chwili oboje kochankowie opuścili dom przy ulicy Breteuil... Cienie nocy miały być świadkami ich ostatnich uścisków...

XI.
Powracająca fala.

Tej nocy wiatr dął z połnoco-wschodu... Było chłodno. W ciągu kilku godzin silny wiatr sprowadził burzę, która zaniepokoiła szerokie przestwory oceanu. Pod tchnieniem wiatrów wysokie fale Atlantyku wpadały do kanału, tak że wkrótce od przylądka Św. Mateusza aż do Szarego Nosa, całe wybrzeże Francji przedstawiało długą, zębatą linję, ozdobioną frendzlami piany morskiej. Wysadzone z łożyska morze z wściekłością rzucało się na brzeg normandzki: w okolicach Caux całe masy wód wtaczały się na ziemię, a około Cayeux liczni marynarze zabezpieczali statki od zgubnych fal morskich.
Przez długie lata mieszkanki Fécamp i dwóch mieścin, jednakowe noszących miano, Św. Walerego, przy-