Strona:Augustyn Thierry - Spiskowcy.djvu/186

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

dzieci? Zkąd się zawsze i zawsze rodzi u twych dzieci ta szalona chęć wypędzania swych braci z ich rodzinnej ziemi? Niestety, czyż ty, fabrykantko trybunałów rewolucyjnych, komisyj mieszanych, wielkich sądów, nie rozumiesz tego, że wszystkie formy rządu, jakie z łona swego wydałaś — monarchje, cesarstwa, czy rzeczypospolite — że wszystkie te formy jednę tylko w dziejach nosić będą nazwę, którą zrodzić może tylko pogarda, a nazwą tą: tyranja!...
Analizę projektu do tego prawa zgromadzeni pokryli głuchem milczeniem, które mogło wyrażać uroczyste przyzwolenie lub niechęć ogólną. Trwało to jednak krótką chwilę. Powoli, w rozmaitych miejscach sali, poczęły się źle powstrzymywane szmery niezadowolenia...
— Czyżby chciano gwałtem wymusić zgodę? — zapytywali jedni.
— Toć to prawo bezprawia — zauważył ktoś inny.
— Jestto dzieło zemsty, ale nie sprawiedliwości... — mówił inny jeszcze.
Nastąpiło ponowne milczenie. Wśród tej ciszy zdawało się, że wisiało w powietrzu groźne pytanie
— Któż się ośmieli odezwać?
Pan minister stanu po chwili coś szepnął do ucha prezydującemu i natychmiast dał się słyszeć głos tego ostatniego:
— Panowie, czy ktokolwiek żąda głosu?
Wśród grobowego milczenia całej sali jeden zadźwięczał wyraz:
— Ja!
I hrabia Brutus Besnard wstał z krzesła.

VIII.
Pocałunek pokoju.

Hrabia Brutus Besnard wszedł do sali na chwilę przed otwarciem zgromadzenia. Nie życzył sobie w tej