Strona:Augustyn Thierry - Spiskowcy.djvu/183

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

coraz wyższych krzesła członków rady stanu; w dalszych szeregach skromniejsze miejsce dla sekretarzy i mniejszych urzędników. Tylko raporty i sprawozdania protokólarne odczytywano z trybuny, zresztą każdy mówca wygłaszał swe zdanie, spierał się, robił wnioski z miejsca, które zajmował. Tak nakazuje mądra Anglja, która w swym parlamencie, w tem miejscu krasomówczych popisów Burkego i Sheridana, nie posiada trybun, ażeby prostota była niejako gwarancją dobrej wiary.
Dlatego to, w tym błogosławionym kraju wolności, nigdy nie zdarzają się szalone popisy nowości pozornych, które rodzą się wśród dźwięku frazesów, przy akompanjamencie krzykliwej mowy i teatralnych gestów. W przewidywaniu dłuższych jak zwykle debatów, zawczasu już oświetlono salę i spuszczono rolety. Niemniej jednak pod wysokiem sklepieniem i w dalszych zakątach sali sztuczne światło słabe tylko rzucało blaski.
Posiedzenia jeszcze nie zagajono, zebrani więc w sali półgłosem rozmawiali. W tym szmerze rozmów uważne ucho umiałoby wyróżnić pewną nutę ogólnego niezadowolenia. Niewątpliwie przygotowywano się do czegoś poczęści niespodziewanego, a poczęści stanowczo nieupragnionego. Starzy członkowie szanownego tego zgromadzenia rozmawiali cicho, powściągliwie; twarze ich zdradzały zaniepokojenie, boleść prawie; młodsi i urzędnicy tworzyli oddzielne grupy, które głośniej rozprawiały. Opowiadano sobie szczegóły obrzydliwego zamachu przy ulicy Le Peletier i rozmaicie określano liczbę ofiar bomb włoskich; mówiono też i o tajemniczem prawie Bezpieczeństwa powszechnego, którego treść za chwilę miała wyjrzeć z po za okrywającej ją zasłony. Cytowano dowcipne zdanie jednego z ministrów, który miał powiedzieć: «Musimy nareszcie włożyć kaganiec zwierzęciu!» Któż był tem «zwierzęciem», któremu chciano w kagańcu uwięzić paszczę i wyła-