Strona:Augustyn Thierry - Spiskowcy.djvu/174

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Po chwili znów ogarniał go smutek, jakaś żałość niewypowiedziana, a wówczas ten wyraz osiadał mu na ustach:
— Nieszczęśliwy!
W pobliżu zegar głośno uderzył... Hrabia Besnard ocknął się z ciężkiej zadumy i rozejrzał się dokoła. W tej chwili znajdował się przed ratuszem miejskim, a zegar wskazywał dwunastą. Wkrótce trzy srebrne, uderzenia dzwonu uleciały w powietrze z kościoła Świętego Gerwazego, a powolniejszy i poważniejszy dzwon świętego Seweryna pośpieszył z odpowiedzią. Stopniowo po nad Paryżem w rozmaitych punktach odezwały się dzwony, zapowiadające ludności, że czas już na chwilę wznieść myśli do Boga. Wezwanie na «Anioł Pański» uspokoiło hrabiego Besnarda: spłynął on duszą w duszę zbiorową wielkiego Paryża, która w tej chwili wznosiła się ku niebiosom, do krainy nieskończoności...
Hrabia Besnard na chwilę zapomniał o własnej boleści i z zachwytem przysłuchiwał się «Ave Maria» dzwonów paryzkich. Nagle myśl, że tak srodze cierpiąc, nie udał się jeszcze o pomoc do Boga, że nie modlił się, dotknęła go do żywego. Wobec niej, na chwilę przynajmniej, znikły wszystkie inne uczucia z jego serca!...
Hrabia Besnard rozejrzał się dokoła i zatrzymał oczy na wspaniałych wieżach wiekowej katedry Najświętszej Panny: dwie poważne wieże wznosiły czoła ku górze, w tej chwili hrabia Besnard ujrzał w nich modlitwę zaklętą w kamienie, ujrzał symbol ufności w Boga!... A dzwony poważnie wzywały do modlitwy, w głosach ich starzec wyraźnie słyszał: «Sancta Maria, ora pro nobis!...» «O, Pocieszycielko Najświętsza, w takich chwilach rozpacznych boleści Ty jedna tylko duszę zbolałą natchnąć możesz siłą, której żadna moc nie złamie!...»