Strona:Augustyn Thierry - Spiskowcy.djvu/166

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

tylko wyrazu. Minister spojrzał na niego, przez chwilę wzrok swój na nim zatrzymał i zmienionym, wszelkiej wyniosłości pozbawionym głosem, współczującym raczej, odezwał się:
— Odwagi! Cesarz, kochany hrabio, szanuje pana i kocha; a my, my wszyscy, my pokładamy zupełną w panu wiarę!
«Kochany hrabio»... zkądże ta nagła przyjaźń?...
Jego ekscelencja milczał przez chwilę, jak gdyby dla zbadania wrażenia, jakie słowa jego sprawiły i jeszcze czulej dodał:
— Panie Besnard, rada państwa wkrótce ma się zgromadzić... Wszak pan przyjdzie, nieprawdaż?
— Ja?... ja?... — wyjąkał nieszczęśliwy starzec... Nie! Ja już nie jestem członkiem rady... W ręce pańskie składam prośbę o dymisję!
— Cóż za szalona myśl!... Odmawiamy jej stanowczo!
— Jednak — mówił hrabia Brutus z goryczą — nie mógłbym nadal pozostać radcą cesarstwa, mając za syna zabójcę cesarza!
— Odmawiamy, stanowczo, odmawiamy!... Francja potrzebuje tak światłych ludzi, jakim pan jesteś, panie hrabio!... A więc, mam niepłonną nadzieję ujrzenia pana na zgromadzeniu rady. Wszyscy ministrowie będą obecni i ja też będę. Wkrótce mamy zamiar przedstawić wam, panowie, bardzo ważne projekty: idzie nam o prawo, zabezpieczające spokój publiczny. W każdym razie w adresie, który dzisiaj rada państwa ma przesłać cesarzowi, dobrzeby było, ażeby rada z własnej inicjatywy domagała się tego prawa represyjnego. Taka inicjatywa byłaby bardzo chwalebną, sprawiłaby niesłychane wrażenie, musiałaby posiadać ogromny wpływ moralny, a nam dałaby najlepszy dowód swego oddania się i zaufania, jakie w nas pokłada... Trzeba raz już skończyć z anarchistami i burzycielami porządku spo-