Strona:Augustyn Thierry - Spiskowcy.djvu/167

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

łecznego! Zażądajcie panowie wraz z nami, ażeby wszyscy źli obywatele zostali usunięci z pod opieki prawa, którego uszanować nie chcą, ażeby ci wszyscy zapaleńcy z 1848 roku, ci dawni czerwoni, zostali wyjęci z pod prawa!... Zgadzam się, że jestto środek nielegalny — niewątpliwie, jest to może prawo wsteczne, ale że jest konieczne, tem samem już jest aż nadto sprawiedliwe.
— Jakże może być sprawiedliwe, będąc nielegalnem? — nieśmiało zapytał hrabia Besnard.
Jego ekscelencja uśmiechnął się:
— Oh, wiem... wiem!... Zawsze na pierwszem miejscu stawiasz pan ten swój stary honor prawnika! Honor ten oburza się, protestuje, nie może milczeć, ani otwarcie się zgodzić! Są to skrupuły, godne wszelkiego szacunku. Wiem o tem, ale pomimo to jestem pewien, że wszystkie władze myśl naszą przyjmą entuzjastycznie... Ale idzie nam o panów, o radę stanu! Panowie zwykle jesteście nieco uparci, nie chcecie po za pewnemi faktami widzieć innych, prawdziwie doniosłych, dla których tamte, choćby nawet drażnić was miały, należałoby mniejszą zaszczycać uwagą... Oh, znamy was doskonale, moi panowie!... Niektórzy z członków rady poczną zaraz agitować, zaczną z nami prowadzić wojnę, będą krzyczeć, że postępujemy arbitralnie... Sądzę, kochany panie Besnard, że pan nie będziesz głosował przeciwko temu prawu. Więcej nawet. Pańska wymowa ma wpływ niewątpliwy; koledzy pańscy, wielbiciele poważnych teoryj i wielkich zasad, z chęcią zgadzają się z pańskiem zdaniem. Jesteś pan zresztą — tego ukryć niepodobna — przywódcą maleńkiej, miniaturowej opozycji, która jest dla nas niebezpieczną, ale stokroć niebezpieczniejszą jeszcze dla swego przywódcy. Otóż... dzisiaj... wkrótce zechcesz pan zabrać głos... O, nie przecz mi pan!... Otóż, zechcesz pan zabrać głos!...
Hrabia Brutus podniósł głowę i nieśmiało odezwał się: