Strona:Augustyn Thierry - Spiskowcy.djvu/148

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

dałaby za piękność... Nie dla siebie piękną być chciała, ale dla niego, który teraz pod brzydką jej zewnętrzną powłoką nawet kobiety w niej nie przeczuwa...
Marja-Anna pragnęłaby być piękną dla niego, dla tego brata, po za którym świat cały nie istniał dla niej. A tymczasem, pod wpływem ciągłych zmartwień, brzydota jej coraz wyraźniej się zarysowywała!.. Takie myśli zwykle otaczały zewsząd biedną dziewczynę, a teraz, wobec niewiadomości, co się stało z bratem, od którego żadnych nie miała wieści, z podwojoną siłą kołatały do jej serca i głowy!..
Marja-Anna wolnym krokiem zbliżała się do kaplicy. Myśl o modlitwie, którą ojciec jej zalecał, odbiegła ja zupełnie. Pamiętała tylko ostatnie wyrazy starca.
— «...Dla niego szczególniej!»...
Wyrazy te tysiącznem echem odzywały się w jej głowie, a z nich jeden tylko wykwitał obraz — «on!» Spóźniła się na zwykłą mszę, którą codziennie z ojcem pobożnie słuchała. W chwili, gdy wchodziła do kościoła, ksiądz odchodził od ołtarza... Z początku nie zauważyła tego. Przyklękła na stopniach ołtarza i skłoniła w pokorze głowę. Gdy wzniosła oczy na wizerunek Najświętszej Panny, wzrok jej zatrzymał się na zakrystjanie, który gasił świece... Drgnęła mimowolnie i znów schyliła głowę... Napróżno siliła się przywołać na usta słowa modlitwy, napróżno biła się w piersi, jak gdyby chciała z nich wypędzić wszelkie uczucie, napróżno korzyła się przed Bogiem — ani z myśli, ani z serca na jedną nawet chwilę nie ustępował ten, który był szczytem jej radości i twórcą wszystkich jej smutków... Po długiej walce z sobą, gdy ujrzała się bezbronną wobec ogarniającego ją wszechwładnie uczucia, Marja-Anna załamała ręce i zalała się gorzkiemi łzami. Przed oczyma jej wyobraźni pamięć wywołała z przeszłości szereg obrazów, które tylko do spotęgowania uczucia przyczynić się mogły... Zkąd zakwitło w jej chudej