Strona:Augustyn Thierry - Spiskowcy.djvu/141

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Besnard nie stawiał żadnego oporu, nie bronił się wcale: nieszczęśliwy stracił świadomość siebie, swego czynu, świata całego.
W całym domu biegano, szeptano w sąsiednim pokoju... Po chwili do uszu Besnarda doleciał odgłos otwieranej bramy, zajeżdżającego powozu, trzaśnięcia drzwiczek... Wkrótce powóz odjechał...
Teraz dopiero przemówił ktoś głośno i wyraźnie: Besnard poznał głos barona La Chesnaye, który odezwał się do zebranych:
— Uspokójcie się, panowie... Cesarz nawet nie jest zadraśnięty!
Cesarz?!...
Nareszcie salon oświetlono dwoma lampami. Cała sfora policjantów zapełniła salę, a na ich czele stąpała księżna de Carpegna... Piękną była ta nieszczęśliwa kobieta z rozpuszczonemi włosami, w nocnym negliżu, wpół naga...
Księżna de Carpegna przybiegła do rozciągniętego na ziemi, przyjrzała się jego twarzy i krzyk rozpaczy, krzyk niekłamanej boleści rozdarł jej piersi:
— Ty!!... ty!!... Ah, rozbójnicy!... To ciebie wysłali!
Ale w tej chwili piękna księżna powstała i wskazując ręką na zastęp agentów policyjnych, rzuciła im w twarz:
— A więc, podłe gadziny, wiążcie i mnie z nim!...
Ten człowiek jest moim kochankiem, a ja — jego wspólniczką!