Strona:Astarot - Fin de siècle.djvu/46

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.


Lecz złośliwi szepcą mi oszczerce,
Iż, gdy pewną jest, że nikt nie patrzy,
Znowu z skrytki wydobywa serce
I w cichości wybranemu świadczy.

Kiedy patrzysz na jej skromną minkę,
Na dziewiczą niepozorną postać,
Czyż pomyślałbyś, że czeka chwili,
By sam na sam z tobą się pozostać.

Nikt się temu dziwić nie powinien,
Takie szare ma biedaczka życie,
Że z okazji cichej korzystając,
Gdy rozświetla je — to już obficie.

I tłómaczy ją też najzupełniej
To przysłowie, że każda świętoszka,
Jeśli tylko na... grzech zasługuje,
Zawsze znajdzie swojego pieszczoszka.

Lecz, na szczęście, Westy kult... pozorny,
Coraz bardziej już wychodzi z mody
I nie trudno wybić go na zawsze
Dla małżeństwa — zwłaszcza z główki młodej.

Że »westalka« budzi w otoczeniu
Cichy zachwyt — cóż jej po tem lichu,
Lepszy jest wielbiciel jeden — głośny,
Od tysiąca, co wielbią po cichu.