Strona:Artur Schopenhauer - Sztuka prowadzenia sporów.djvu/54

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

danie polega na tem jedynie, aby się przekonać, czy przypadki te podpadają pod dane prawidło, — a nawet, powiadam, subsumujący rozsądek zaledwie można przypisać zwyczajnemu człowiekowi; przynajmniej u większości jest on nadzwyczajnie słabym. Widzimy, że sąd ludzi nawet wówczas, gdy niezupełnie jest przekupiony interesem osobistym (jak to bywa po większej części), ma za podstawę jedynie autorytet; idą oni tylko śladami innych, powtarzają to, co słyszeli od innych, i chwalą oraz ganią jedynie według cudzego przykładu. Jeżeli grzmią oklaski — klaszczą także, jeżeli gwizdania — gwiżdżą. Jeżeli widzą, że inni za kimś biegną — biegną i oni, nie pytając: po co? Jeżeli widzą kogoś opuszczonym, boją się do niego zbliżyć. W życiu większości ludzi niema zapewne ani jednego wypadku, o którym powiedziećby można, że go postanowili i zdecydowali się nań jedynie na podstawie własnego rozsądku. Podobni są w tem do owiec, idących za prowadzącym je baranem: jeżeli przeskoczył przez płot lub przez rów, przeskakują także; jeżeli go okrążył, wszyscy okrążają.
Gdyby tego nie było, to czemże moglibyśmy objaśnić fakt, iż każda nowa, oświetlona własnem światłem, uzbrojona w wieczną siłę prawda, mimo tych zalet, przy swem pojawieniu się za każdym razem wytrzymywać musi tak silny opór ze strony zastarzałego błędu? Rozpatrzcie się w historyi nauk, a przekonacie się, jaką bohaterską walkę wytrzymać musiała każda nowa ważna prawda przy swem pojawieniu się. Z początku przyjmują ją milczeniem, nie zwracają na nią wcale uwagi, następnie