Strona:Artur Schopenhauer - Aforyzmy o pojedynku.djvu/6

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
6

ludzi nazwał, albowiem „schował obelgę do kieszeni“. Odtąd „ludzie honoru“ będą nim głęboko pogardzali; unikać go będą jak zarazy; nie zechcą np. jawnie i otwarcie, bywać w towarzystwach gdzie go przyjmują i t. p. Sądzę, że mogę słusznie odnieść do wieków średnich początek tego chwalebnago uczucia. Rzeczywiście C. W. Wachter powiada, że do XV. wieku w procesach kryminalnych nie oskarżyciel miał obowiązek dowiedzenia winy, lecz oskarżony swej niewinności. Dowód taki mógł osiągnąć przez przysięgę oczyszczającą, do której potrzebował mieć świadków, którzyby przysięgli, iż są przekonani, że jest on niezdolny do krzywoprzysięztwa. Jeżeli świadków znaleźć nie mógł, lub gdy ich oskarżyciel wyłączył, wtedy miał miejsce sąd Boży, który stanowił zwykle pojedynek. Gdyż „oskarżony“ stawał się „znieważonym“ i winien był oczyścić się z tej zniewagi. Oto porządek tego pojęcia „zniewagi“ i całej tej procedury, praktykowanej po dziś dzień jeszcze pomiędzy „ludźmi honoru,“ oprócz przysięgi.
To nam tłómaczy także głębokie oburzenie „ludzi honoru,“ gdy widzą się oskarżonymi o kłamstwo i krwawą zemstę, jakiej za to szukają; co tem bardziej zadziwia, ile że kłamstwo jest rzeczą powszednią. W Anglji zwłaszcza, fakt ten wzrósł do zabobonu głęboko zakorzenionego. Ktokolwiek grozi śmiercią temu, co mu zarzucił