Strona:Artur Oppman-O Jasiu dręczycielu.pdf/9

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Więc z ciekawą książeczką,
Idzie polem, nad rzeczką.
Już wypadek z psem owy,
Dawno wyszedł mu z głowy,
I z zadartą znów buzią,
Idzie sobie pan Józio,
Gdzieś do góry wzniósł oczki
I ogląda obłoczki.
Patrzy w błękit wysoki,
A do brzegu... dwa kroki.
Dał krok jeden, dał drugi...
Rymnął w wodę jak długi!
Pluszczą nogi i dłonie
Hej! ratunku! ktoś tonie!


Uciekają na stronę
Małe rybki strwożone,
W strachu każda z nich pyta:
„A skądże ta wizyta?”
Gdy wypadek spostrzegli,
Robotnicy nadbiegli,
I za krótkich chwil parę
Wyciągnęli niezdarę.
Oj, ten gapuś nad gapie!
Z włosów woda mu kapie,
Kapie z kurtki, jak z rynny.
Józiu! kiedyż będziesz ty inny?
Kapelusz z książeczką
Popłynęły gdzieś rzeczką.
O! już nikt ich nie schwyta,
Zatonęły i kwita.

Co tam działo się w domu,
Niechcę mówić nikomu.
Lecz sam Józio niech doda:
„Niema czasem, jak woda!”