Przejdź do zawartości

Strona:Artur Oppman-Śpiewy historyczne.djvu/111

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
VII.


I nieraz tak syn z ojcem szli w jednym szeregu...
Potem stary, jak pragnął, padł na krwawym śniegu,
Z cichą twarzą, do chmurnych niebios obróconą,
Jakby wyczekującą, jakby zadziwioną,
Że Bóg świata nie spali siarki dżdżem i gromem...
A Józik sybirskiego stepu szedł ogromem
Z krwawą różą pamiątek na życia badylu...
Daleki... zapomniany... jak tylu... jak tylu...