Strona:Artur Gruszecki - Nowy obywatel.djvu/85

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Wiem, panie dobrodzieju — odparł ze słodkim uśmiechem — zrobiłem tylko uwagę.
— Ja obejdę się bez niej.
W czasie powrotnej drogi, spotkali stado krów dworskich, pędzonych z paszy; wyglądały trochę zanędznione, bez żadnej wybitnej cechy rasowej, podobne do krów włościańskich.
Zdaniem pośrednika, były one warte, stosownie do cen okolicznych, mniej więcej sztuka po pięćdziesiąt rubli.
— Teraz, panie Ziębowski, ty mnie posłuchaj... Ona żąda cztery tysiące za włókę, prawda? co?
— To za wysoka cena...
— Ja to wiem... Otóż dajże ty od 2.500 do 2.800 rubli z tar-