Strona:Artur Gruszecki - Nowy obywatel.djvu/75

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Ale własna! — zaśmiał się drugi.
— To żyto pańskie — wskazał batem furman na obszerny łan wykłoszonej oziminy.
— Śliczności żyto! — zachwycał się pośrednik.
— Phi, co mi to za żyto? — rzekł wzgardliwie pan Szyszkowski — ot, w Humańskiem to koń się schowa, a tu... zająca obaczysz...
— Tam inna ziemia.
— To i niema co chwalić...
Zdala zobaczyli gromadkę robotnic, okopujących buraki cukrowe, a tuż obok nich stojącego ekonoma, w szarej bluzie.
— Pozwoli pan dobrodziej, to skoczyłbym do ekonoma... wartoby go uprzedzić, że kupujemy