Strona:Artur Gruszecki - Nowy obywatel.djvu/76

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

majątek, aby nam nie bruździł w ocenie inwentarza i wskazał braki w gospodarstwie.
— Ot głowa u ciebie nie od parady — uśmiechnął się — obiecaj mu coś, aby nie dużo.
— Już ja wiem — odpowiedział rad z uznania — hej! Stań przy burakach.
Pierwszy zeskoczył z wózka, wołając:
— Szczęść Boże!
— Daj Boże! — odpowiedziano gromadnie.
— Dzień dobry panu — zwrócił się do ekonoma — czas doskonały do roboty, i buraki piękne, o piękne!
— Niezłe — odparł grubym głosem — chociaż mogłyby być lepsze, ale mieliśmy suszę.