Strona:Artur Gruszecki - Nowy obywatel.djvu/61

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

gdzie się da... no, chcesz i mnie pociągnąć... cóż, rubla starczy, co?
— Hotel, nocleg, rozpytywanie... trudno opędzić i dziesięciu.
— Już ty nie gadaj... ja ciebie znam... ot masz zielony papierek — wyjął z pugilaresu — i pojesz, i popijesz, i dobrze będzie...
— Za mało trzy ruble...
— A nie bierzesz cały jeden procent? co?... tak dosyć będzie... Siadaj, jedź, spraw się dobrze, a jutro wróć, a wystaraj się o lepsze konie i powóz.
— Tylko dla pana dobrodzieja to robię...
— Bałbyś się Boga, nie wygaduj, tylko jedź!
Gdy wrócili do pań, szepnął pan Szyszkowski: