Strona:Artur Gruszecki - Nowy obywatel.djvu/185

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Pojedziemy pierwszą klasą, wezmę oddział osobny, i dobrze będzie. Ot, zawiózłbym panią do Odesy, na liman, ale, tam upały wielkie, a podróż do Moskwy i Petersburga korzystną będzie... panna Zofia pozna kraj i ludzi.
— A nie będzie to zbyt kosztowna podróż?
— W tem moja głowa... pieniędzy nie zabrakło u mego ojca, nie za braknie i nam nigdy!

. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

Ślub cichy dał proboszcz miejscowy w kościółku wiejskim po rannej mszy, gdyż państwo młodzi po południu wyjeżdżali w podróż poślubną.
Matka i nieliczni zaproszeni odprowadzali młodą parę na stacyę kolejową. Wśród zaproszo-