Strona:Artur Gruszecki - Nowy obywatel.djvu/163

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

łzami w oczach ściskała i tuliła córkę.
— Ot, ja szczęśliwy! — zawołał pan Szyszkowski — i Popielówka moja, i panna Zofia... już mi tu żyć, tu umierać — i błyszczącemi oczyma wpatrywał się w pannę Zofię.
— Obyście byli szczęśliwi! — westchnęła matka.
— Będziemy... cóż nam brakuje? Chleb, chwała Bogu jest, kochamy się oboje, młodzi jesteśmy, przed nami świat otwarty...
— Tak krótko znamy pana...
— To się i poznamy... ot i przypomniał ja sobie, toż teraz wolno mi dać prezent... Na zaręczyny przywiozę ja pierścionek, abym zdołał tylko rozstać się i wyjechać.