Strona:Artur Gruszecki - Nowy obywatel.djvu/158

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Wstań pan, mama idzie — i odsunęła się nagłym ruchem.
Zbliżyła się matka, pytając:
— Zosiu, pokazałaś panu kwiaty?
— Już ja zerwał najpiękniejszy — zawołał z rozradowaną twarzą.
— Zosiu, co to znaczy? — rzekła zaniepokojona.
— Ot, siadaj pani, ja rozpowiem... Może tu nie jest czas, ani miejsce, bo ja się nie znam na waszych formach, ale dla szczęśliwego wszystko jedno...
Patrzała zdumiona, to na niego, to na zarumienioną córkę.
— Odkryję przed panią duszę moją... Dotychczas przez życie szedł ja jak włóczęga, włóczył się bez celu, bywały tajgi, bywały