Strona:Artur Gruszecki - Nowy obywatel.djvu/100

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— A jeśli on nie da tej ceny?... Lepiej mniej a pewne...
— Za taki majątek powinien dać.
— A jeśli...
— Hm... zobaczymy... A kto wie, może to zrządzenie Opatrzności, że właśnie on kupuje...
Spojrzała na matkę pytająco.
— On w tobie zakochany... kto wie, może zostaniesz w Popielówce?
— Tylko z mamą razem.
— Tak się mówi... Ty dobre dziecko, ale i on ma głos.
— On? — zaśmiała się głośno.
— Cicho, Zosiu... już idzie.