Strona:Arthur Howden Smith - Złoto z Porto Bello.djvu/49

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Powiedziałem, że uczynię zadość jego prośbie, głównie dlatego, by nareszcie powstrzymać jego roztrajkotany ozór; on zaś podskoczył wgórę jak źrebak, który dopiero pierwszy raz zakosztował owsa.
— Ej, zastawia na was sidła ta wytworna panienka! — mówił dalej. — Ona miała jakieś plany, jeszczeby nie! No, dla niej nawet zgodziłbym się nie być korsarzem.
— Już jej nigdy nie obaczymy, Darby! — odrzekłem. — Za parę tygodni ona będzie za wyspami Karajbów, a my tu w Nowym Jorku będziemy nadal zajmować się swoją pracą.
Rzucił mi chytre spojrzenie i rzekł:
— Doprawdy, mądrzejszy od papieża jest taki człowiek, co potrafi przewidzieć, co będzie za parę tygodni, panie Robercie...






37