Strona:Arthur Howden Smith - Złoto z Porto Bello.djvu/216

    Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
    Ta strona została skorygowana.

    cam tę rolę. Asińdźka jesteś tu bezpieczna, jak w swym klasztorze hiszpańskim. Ale pokład jest nazbyt wystawiony na widok publiczny, by można się tu było bawić w wynurzenia. Udamy się w zacisze kajuty, a tam, ażeby cię uspokoić, opowiem ci całą historję, której prawdziwość może zaświadczyć twój rodzony ojczulek.
    Ona potrząsnęła głową.
    — Nie... nie wiem, co waćpan masz na myśli.
    — Z pewnością — przyznał jej słuszność mój dziadek. — Ale niebawem aśćka dowiesz się o wszystkiem.
    Piotr, idąc za nami, chrząknął, by zwrócić uwagę Murraya.
    — Czi pułkownik ma chocić czy jeścić?
    — A niechże mię! — zawołał dziadek. — Zapomniałem na śmierć o tem, co się dzieje z ojcem waćpanny.
    — Zda mi się, żem kiep ostatni! — sarknął Irlandczyk — waćpan nie odegrał roli Zelżonego Rodzica, który wszystko poświęcił dla ratowania swej córki? Mój drogi chevalier, czyż mogłeś wybrać rolę bardziej bohaterską?
    — Zaniechaj waćpan swych błazeństw — obruszył się O‘Donnell. — Nie chcę, by ze mnie szydzono, mościpanie!
    — Słusznie waszmość powiadasz! — zawołał mój dziadek. — Nikt z ciebie szydzić nie będzie, chevalier. Mój drogi Piotrze, bądź tak dobry, wejdź ze trzy kroki wgłąb korytarza i tam z należnym szacunkiem postaw pułkownika O‘Donnella na dwóch nogach, które natura dała każdemu z nas do chodzenia. Tak! Doskonale! Proszę pozwolić, łaskawa panienko!
    W ślad za ich trojgiem weszliśmy też i my obaj z Piotrem w ciemny przesmyk korytarza.
    — Przebyliśmy jeden szkopuł, Piotrze, szepnąłem. — Ale co teraz będzie?
    — Kłopot — wymiamlał Piotr.
    — Kłopot?
    Ja. Dostać skarb, to mojem zdaniem szecz łatwa, Robercie. Ale pocielić skarb — z tem bęcie kłopot. A ponadto mamy teraz kobietę na okręcie... a z tem bęcie jeszcze większy kłopot.

    204