Strona:Arthur Howden Smith - Złoto z Porto Bello.djvu/211

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Piotrze. Robert... hm!... Nie wiem doprawdy, jak określić twoją rolę, Robercie. Czy chcesz być dajmy na to, Młokosem? Ach, tak! Młokosem, wiecznie żywym, samolubnym, popędliwym, zachłannym, kłamliwym...
Pułkownik O‘Donnell spoglądał nań, jak na kogoś, co postradał zdrowe zmysły.
— Cóż to za bałagulstwa? — przerwał.
— Zobaczysz waćpan — odpowiedział Murray. — Jest to sposób uprowadzenia stąd waćpana bez wzniecania podejrzeń Don Ascania i jego ludzi, jakobyś waćpan brał osobisty udział w tym ciekawym epizodzie. Ale wyliczajmy dalej role. Córka waćpana, ma się rozumieć, będzie Niewinną ofiarą.
To mówiąc, opuścił nas, i drobnym kroczkiem, zgoła niepodobnym do zwykłego mu kociego chodu, podszedł do czarno odzianej gromady, otaczającej pannę O‘Donnell.
— A niechże mię, co za smaczny kąsek! — ozwał się z przesadną czułością. — Istne cuda! Chodźno tu, panienko!
Jakowyś opasły mnich krzyknął nań coś groźnie po hiszpańsku, a dwie mniszki objęły ramionami młodą Irlandkę. Murray odpowiedział mnichowi jego własnym językiem i to tak zjadliwie, iż cała gromada nie na żarty przejęta była zgrozą. Atoli dzieweczka odcięła mu się tak dzielnie, że mnie aż krew żywiej zatętniła w żyłach.
— Wstyd i hańba ci, starcze, który mógłbyś być ojcem moim i innych tu obecnych! Wiem, ktoś ty zacz, kapitanie Rap-Rap, a jeśli przypuszczasz, że się ciebie zlęknę, spotka cię przykre rozczarowanie. O, lepiej byłoby ci paść na kolana i modlić się o zmiłowanie za popełnione łotrostwa, niż obmyślać nowe niegodziwości i świętobliwym ludziom grozić straszliwemi męczarniami.
— Acha, więc waćpanna mnie poznajesz? — ozwał się mój dziadek. — Wielki to dla mnie zaszczyt, mościpanno. Ale boję się, że aśćka nasłuchałaś się wielu oszczerstw, tyczących się mej osoby, przeto winienem cię zmusić do zwiedzenia mego okrętu i poznania odwrotnej strony medalu. Nie wątpię, że asińdźka pierwsza będziesz rada zaprzeczyć nędznym potwarzom, rzucanym na człowieka podeszłego w leciech.

199