Strona:Arthur Conan-Doyle - Znamię czterech.djvu/99

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

nach, gdybyś miał ochotę ich tam poszukać. Nieraz i mnie zdejmowała taka chętka, alem ją tłumił, bo, co prawda, nie przyczyniłem splendoru swojej rodzinie i nie spodziewałem się tam gorącego powitania.
Moi krewniacy byli drobnymi dzierżawcami, ludźmi spokojnymi, bogobojnymi, cieszącymi się ogólnym szacunkiem w okolicy. Ja od lat najmłodszych uchodziłem za nicponia.
Bądź co bądź, w ośmnastym roku przestałem im wstyd robić, bo wplątawszy się w nieczystą sprawę, znalazłem z niej jedno tylko wyjście i wstąpiłem do 3 go pułku grenadyerów, który do Indyj wyruszał. Nie byłem jednak przeznaczony na żołnierza.
Zaledwie nauczyłem obchodzić się z bronią, aż oto pewnego dnia przyszło mi na myśl wykąpać się w Gangesie, choć mnie ostrzegano, że to niebezpiecznie.
Dopłynąłem do połowy rzeki, gdy mnie uchwycił za prawą nogę krokodyl i uciął powyżej kolana, a to tak prędko i zręcznie, jak najlepszy chirurg.
Ze wzruszenia, a także skutkiem upływu krwi, zemdlałem i byłbym utonął, ale nadpłynął mi na pomoc sierżant Holder i wydobył szczęśliwie z toni.
Skutkiem tego wypadku przeleżałem pięć miesięcy w szpitalu, a gdy wreszcie mogłem go opuścić z tą oto drewnianą nogą, przytwierdzoną do biodra, zostałem wykreślony z szeregów, jako niezdatny do służby wojskowej.
W latach dwudziestu zostałem kaleką, niezdolnym do niczego. To nieszczęście nie wyszło mi jednak na złe. Pewien plantator indygo, Abel White, potrzebował dozorcy do swoich plantacyj. Był on przyjacielem naszego pułkownika, który po tym wypadku zajął się żywo moim losem. Pułkownik polecił mnie gorąco p. White.
Ponieważ miałem jeździć konno po plantacyi i zapisywać leniwych robotników, moja noga nie stała mi na przeszkodzie, mogłem bowiem utrzymać się na siodle.
Płacono mi pensyę dobrą; mieszkałem wygodnie, pogo-