Strona:Arthur Conan-Doyle - Znamię czterech.djvu/96

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Bo stajesz się pani dla mnie dostępną — rzekłem, ujmując jej drogie ręce — bo cię kocham, Mary, kocham nadewszystko, bo te bogactwa kładły pieczęć na moich ustach, a teraz, gdy znikły, mogę ci wyznać swoją miłość. Dla tego to powiedziałem: „Dzięki Bogu!“
— A więc i ja powtórzę: „Dzięki Bogu“ — szepnęła nieśmiało.
Chwyciłem ją w objęcia.
Inni owego dnia swój skarb utracili, ja swój znalazłem.