Strona:Antychryst.djvu/49

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

marsowem wszystko u nas przeorano i zasiano; a teraz oczekujemy dobrego urodzaju, w czem Boże nam dopomóż! Oby owoc ten naszej pracy rozwinął się jako owoc drzewa figowego, którego nie widzą ci, co je zasadzili; a teraz niechaj Wenus, owa bogini wszelakiej przyjemności i zgody rodzinnej, połączy się z Marsem ku większej sławie imienia rosyjskiego.
— Wiwat, wiwat, wiwat Piotr Wielki, ojciec ojczyzny, imperator wszechrosyjski! — wołali ze wsząd ucztujący, podnosząc puhary z winem węgierskiem.
Tytuł imperatorski, jeszcze nie ogłoszony w Europie ani w Rosyi, przyjęty był już tutaj w kole »ptaszków« Piotrowych.
W lewem, damskiem skrzydle galeryi rozsunięto stoły i zaczęły się tańce. Wojenne trąby, oboje i litaury Semenowców i Preobrażeńców dochodziły z dala z poza drzew Ogrodu Letniego. Złagodzone odległością, a może być czarem bogini tu u podnóża jej dźwięczały jak delikatne flety i wiole miłosne w państwie Kupidyna, gdzie na miękkich murawach pasą się owieczki i pasterze rozwiązują szarfy pasterek. Piotr Tołstoj tańczył menueta w parze z księżną Czerkawską i śpiewał jej do ucha swoim głosem aksamitnym przy dźwiękach muzyki:

Porzuć strzały o Kupido:
Wszyscyśmy już urażeni