Strona:Antychryst.djvu/448

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Kapitan roześmiał się i kontent ze siebie, podkręcił cienkie, zadarte do góry, tak jak car nosił, kocie wąsiki.
— Dla mnie Kamilki dosyć! Z dwiema nie dałbym sobie rady.
— A znasz ty, panie kapitanie, co mówi piosenka:

Nie walcz nigdy napróżno z miłości swej żarem,
Dwie kochanki w twem sercu pomieszczą się łatwo,
Nie martw się, że miłości trudom nie podołasz,
Znajdziesz w sobie animusz i zwyciężysz trudy;
Później porzucisz jedną, drugą, trzecią,
A choćby i dziesiątą — co z serca, to z myśli.

— Widzisz go, jaki dzielny! — wybuchnął śmiechem Rumiancew, okazując rząd białych, równych zębów. Broda siwa, a bies jeszcze za nią wodzi!
Tołstoj odpowiedział mu znowu piosenką:

Mówią do mnie kobiety:
»Anakreon już stary.
Spójrz w lustro, a obaczysz
Zmarszczki, starość, siwiznę«.
Nie wiem ja, czym jest siwy,
Czy zmarszczki twarz mą kryją,
Wiem tylko, że im lat więcej,
Tem weselić się chcę więcej,
Bo śmierć z za grobu czeka.