Przejdź do zawartości

Strona:Antychryst.djvu/352

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

A równocześnie uczyć się wciąż musi. — »Przez dwa tygodnie zajmować się będziemy samym tylko językiem niemieckim, ażeby odmiany dobrze wbić w pamięć, a potem zajmiemy się francuskiem i arytmetyką. A nauka odbywać się ma codziennie«.
Wreszcie siły się urwały. W styczniu 1709 roku podczas wielkich mrozów, gdy prowadził ojcu z Moskwy na Ukrainę do miasta Sumy pięć pułków, które sam zwerbował i które miały wziąć udział w bitwie połtawskiej — w drodze zaziębił się, zachorował i kilka tygodni przeleżał bez przytomności. Zwiątpiono o jego życiu.
Odzyskał przytomność w słoneczny dzień wczesnej wiosny. Cała izba zalana była skośnymi promieniami żółtego światła. Za oknami jeszcze śnieżne zaspy. Ale z sopli lodowych spadają już krople.
Szemrzą wody wiosenne, a w niebiosach jak dzwoneczek dźwięczy pieśń skowronka. Alosza widzi nachylone nad sobą oblicze ojca, dawne, miłe, pełne uczucia oblicze.
— Drogi mój, miły, czy lżej ci?...
Nie mając siły by odpowiedzieć, Alosza uśmiecha się tylko.
— Chwała Bogu, chwała Bogu! — mówi ojciec, żegnając się pobożnie. — Zmiłował się Pan, wysłuchał modlitwę mą. Teraz, zobaczysz, wyzdrowiejesz.
Carewicz dowiedział się później, że ojciec nie odchodził od niego podczas choroby, zaniechał