Przejdź do zawartości

Strona:Antychryst.djvu/278

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

jawnie zwalczać go nie śmie, z cicha tylko podkopuje i zgniliznę w nim szczepi. A wedle mnie burzyć — to burzyć! Co masz czynić, czyń prędko. Lepsze proste luterstwo, niźli krzywe prawosławie; lepsze proste ateuszostwo, niźli krzywe luterstwo. Im gorzej, tem lepiej! Do tego to ja prowadzę. Co car poczyna, to ja kończę; co na ucho szepce, to ja przed całym narodem wołam, przed wszystkimi odkrywam! Niech wszyscy wiedzą, jak zbeszczeszczony Kościół Boży. Polubią — to zniosą, a nie polubią — doczekamy się swej pory, wtedy i my z nory. Przyjdzie nasz czas!...
— Zręcznie! — rozśmiał się carewicz, lubując się prawie Fedoską i nie wierząc ani jednemu jego słowu. — Ej chytry ty, chytry, Oicze Wielebny, jak bies chytry...
— A ty hosudar nie gardź biesami, chcąc nie chcąc, czart Bogu służy...
— Z czartami Wasza Wielebność siebie porównywa?
— Polityk jestem — skromnie odparł mnich. — Z wilkami żyć, po wilczemu wyć. Dyssymulacyę nietylko mistrzowie polityczni w pierwszych kładą panowania regułach, ale i sam Bóg polityki nas uczy: jako rybak zakłada robaka na haczyk, tako Pan na ducha swego założył Ciało Syna i wpuścił wędkę w strumień świata i chytrze złowił na nią wroga swego, dyabła. Boska przemądra chytrość! Polityka niebieska!