Strona:Antychryst.djvu/257

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Awramow, ale go nie słuchano. Wszyscy prześcigali się nawzajem w wolnomyślności.
— Pewien starożytny filozof Dicearch pisał, że istotą człowieka jest ciało, a dusza jest tylko akcydentem, jest pustem słowem bez znaczenia — mówił wicekanclerz Szafirow.
— Przez mikroskopium dostrzeżono w nasieniu męskiem zwierzęta podobne do żab albo kijanek — oznajmił Juszka Proskurow z taką złośliwością, że myśl jego była oczywistą: dusza nie istnieje. Za przykładem wytwornisiów paryskich miał on swoją »maleńką filozofię«, une petite philosophie, o której rozprawiał z taką sama lekką galanteryą, z jaką wyśpiewywał fryzyerską piosenkę: tignonnez, tignonnez, bichonnez moi!
— Wedle Leibnitza jesteśmy tylko myślącemi maszynami hydraulicznemi. Ostryga jest głupsza..
— Ej nie głupsza od ciebie — ktoś zauważył, ale Juszka ciągnął dalej bez zmięszania:
— Ostryga głupsza od nas, jako mająca duszę przylepioną do skorupy, a zatem bez zmysłów, jako nie potrzebnych jej. A może w innych światach są stworzenia o dziesięciu i więcej zmysłach, tak dalece od nas doskonalsze, że dziwią się Newtonowi i Leibnitzowi, jak my się dziwujemy małpie lub pająkowi.
Carewicz słuchał i wydawało mu się, że w tej rozmowie z myślami dzieje się to samo, co ze śniegiem w czasie odwilży petersburskiej: wszyst-