Strona:Antychryst.djvu/231

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

A skoro wyszedł metropolita z senatu na plac, cały naród litował się nad nim i płakał.
A rodzic mój na Kazańskiego zawsze srodze zagniewany.


∗             ∗

Kościół większy od królestwa doczesnego, ale teraz królestwo wzięło górę nad kościołem.
Dawni carowie patryarchom do ziemi się kłaniali. Teraz zaś ten, co zajął tron patryarszy, podpisuje się na papierach dla cara przeznaczonych, »niewolnik i podnóżek Waszej Wysokości Stefan, pasterz razański«. Głowa kościoła stała się podnóżem nóg monarszych.
Dymitr, metropolita Rostowski, był świętym człowiekiem; skoro rodzic mój napoił go węgierskim i począł wypytywać o sprawach polityki duchownej, święty starzec nic nie odpowiedział, a tylko milcząc żegnał cara krzyżem świętym. Takim sposobem krzyżem zażegnał niebezpieczeństwo.


∗             ∗

Nie można płynąć przeciw prądowi. Mówią ojcowie: batem słupa nie przetniesz. A jednak czyż święci męczennicy nie przelewali krwi swej za kościół?


∗             ∗