Strona:Antychryst.djvu/23

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

skakać i tańcować z nim poczęły, przy miłych głosach muzyckich, i do śmierci nieledwie go utrudziwszy, na pół żywego pozostawiły i znikły. A wtedy święty poznał, że to były stare bogi heleńsko-rzymskie — Jowisz, Merkuryusz, Apolo, i Wenus, i Bachus. Ninie i nam grzesznym jawią się czarty w podobnych też kształtach. A my mile ich przyjmujemy i w grzesznych maszkarach pomięszawszy się z niemi, skaczem i tańcujem, aż wszyscy razem wpadniem do głębokiego Tartaru, jako stado świń do głębokości morskiej. Nie pojmujemy tego, jak te nowe dyabły białe i błyszczące na wierzchu, czarniejsze są i szkaradniejsze w sobie od mord czarnych Etyopów!
W ogrodzie, pomimo nocy czerwcowej, było prawie ciemno. Niebo pokrywały niskie, czarne chmury burzliwe. Illuminacya jeszcze nie zajaśniała; uroczystość nie zaczęła się. W powietrzu spokój był jak w izbie zamkniętej. Dalekie, ciche błyskawice czasem migotały, a w niebieskawem ich świetle nagle ukazywały się w oślepiającej swej białości marmurowe posągi na ciemnej zieleni szpalerów, po obu stronach alei, jak gdyby nagle zjawiały się widma białe i wnet znikały.
Carewicz po tem, co usłyszał od Awramowa, z innem już na nie patrzał uczuciem. »W rzeczy samej — myślał sobie — istne czarty białe«.
Głosy dały się słyszeć. Po dźwięku jednego z nich, nie głośnym, trochę ochrypłym, a także