Strona:Antychryst.djvu/2

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.




WENUS PETERSBURSKA.
I.

— Antychryst ma przyjść. On sam, czort ostatni, jeszcze się nie zjawił, ale szczeniąt jego namnożyło się bez liku na świecie. Dzieci ojcu drogę gotują. Wszystko na sposób antychrystowski urządzają, a jak wszystko urządzą i uporządkują po swojemu, wtedy on się zjawi w swoim czasie. Przy drzwiach już stoi. Wnet — przybędzie!
Tak mówił człowiek pięćdziesięcioletni w oberwanym kaftanie poddjackim do człowieka młodego jeszcze, który siedział za stołem, ubrany w kitajkowy szlafrok i w pantoflach na bosych nogach.
— A skąd wy to wszystko wiecie? — rzekł młody. Wszakże napisano: ani Syn, ani Aniołowie nie wiedzą. A wy wiecie...
Pomilczał, ziewnął i spytał znów:
— Pewno raskolnik, co?
— Nie; prawosławny.
— A do Petersburga po co przyjechaliście?