Strona:Antychryst.djvu/193

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

burga, przy drodze peterhofskiej. Zauważywszy że jeden ze stojących opodal dygnitarzy uśmiechał się, patrząc na jego pracę, rzekł z gniewem:
— Wiem, myślisz sobie, że nie dożyję czasu gdy dęby wyrosną. Prawda, ale głupi jesteś. Pozostawię przykład innym, aby czyniąc tosamo co ja, pozostawili potomkom swoim drzewa na okręty. Nie dla siebie, a dla państwa pracuję.


∗             ∗

Z tychże opowiadań:
Wedle ukazu Jego Wysokości, polecono dzieci szlacheckie zapisywać w Moskwie i posyłać do wieży Sucharewskiej dla nauki nawigacyi. Ale rodzice owych dzieci oddali ich do Spaskiego klasztoru na naukę. Usłyszawszy to hosudar, srodze się zagniewał i kazał zarządzającemu Moskwą Romadonowskiemu wszystkie dzieci szlacheckie ze Spaskiego Monasteru przewieźć do Petersburga, gdzie użyto ich do wbijania pali w rzece Mojce pod składy konopi. I nie śmieli utrudzać Jego Wysokości i prosić za temi dziećmi ani jenerał adjutant Teodor Matwiejewicz Apraksin, ani najjaśniejszy książę Menszykow, ani książę Jakób Dołgoruki, ani inne senatory, tylko prosili z płaczem na kolanach miłościwą hosudarynię Katarzynę Aleksiejewnę, aby wstawiła się i gniew cara przebłagała. Ów zaś jenerał-adjutant Apraksin na taki się