Strona:Antychryst.djvu/177

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Czy taki on prosty jak się wydaje? To pytanie. Znam krążące anegdotki o saardamskim carze-cieśli. Zawsze bardzo nudne mi się wydały, nazbyt moralizatorskie, przypominają obrazki z pouczającymi napisami.
Verstellte Einfalt. Obłudna prostota — powiedział o nim pewien rozumny Niemiec. Rosyanie mają przysłowie: prostota gorsza od złodziejstwa.
W wiekach przyszłych dowiedzą się zapewne wszyscy pedanci szkolni, że car Piotr sam sobie cerował pończochy i naprawiał trzewiki przez oszczędność. A o tem zapewne się nie dowiedzą, co niedawno opowiadał mi pewien kupiec rosyjski, dostawca drzewa budowlanego.
— Wielkie pnie dębowe leżą około Ładogi i gniją na piasku. A ludzi batożą, wieszają nawet, jeśli gdzie zrąbią dęba. Ciało i krew ludzka tańsze od drzew dębowych. — Mogłabym dodać: tańsze od dziurawych pończoch.
C’est un grand poseur. Wielki to aktor — powiedział o nim ktoś. Trzeba widzieć, jak całuje rękę kniazia-cezara, gdy wykroczy przeciw jakiemuś prawidłu błazeńskiemu.
Patrzysz i własnym oczom nie wierzysz! nie rozpoznasz, gdzie kończy się car, gdzie się zaczyna błazen.
Otoczył się maskami. I car-cieśla, czy nie maska to tylko — maskarada »na holenderską manierę«?