Strona:Antychryst.djvu/164

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

gołych z wypukłymi mięśniami, twarz pobrudzona sadzą. Olbrzymiego wzrostu kowal, oświecony czerwonem zarzewiem, podobny był do podziemnego tytana. Uderzył młotem po rozpalonem do białości żelazie, tak że iskry sypały się deszczem; kowadło drżało całe, jak gdyby miało rozpaść się w kawałki
— Z żelaza chcesz wykuć Miłościwy Panie nową Rosyę, ale zbyt ciężki młot, zbyt ciężkie kowadło.
Przypomniałam sobie te słowa jednego starego bojara


∗             ∗

»Czas jest jak żelazo gorące, które, gdy ostygnie, nie nada się do kucia« — mówił car. I kowal Rosyi kuje ją, dopóki żelazo gorące. Nie zna odpoczynku. Przez całe życie śpieszy się kędyś, wydaje się, że nie mógłby odpocząć ani zatrzymać się, choćby nawet chciał. Zabija się gorączkową działalnością, naprężeniem sił wszystkich, jakby w wiecznej konwulsyi. Lekarze mówią, że siły jego poderwane, że niedługo pożyje. Leczy się wciąż żelaznemi ołonieckiemi wodami, ale przytem pije wódkę, tak, iż leczenie na szkodę mu wychodzi.
Pierwsze wrażenie, gdy się na niego spojrzy: pośpiech. Cały w ruchu. Nie chodzi — biega. Poseł cesarski hrabia Kinsky, otyły mężczyzna,