Strona:Antychryst.djvu/10

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Dokukin podał mu wielką w niebieskie płatki, podziurawioną i wyblakłą chustkę. Carewicz z małego orzechowego kantorka wyciągnął skrzynkę, wyjął z niej, nie licząc srebrnem i miedzią rubli ze 20 — dla żebraka Dokukina skarb cały — zawinął pieniądze w chustkę i oddał je staremu z życzliwym uśmiechem.
Weź to na drogę. Skoro wrócisz do Moskwy, zamów nabożeństwo w cerkwi archangielskiej za sługę Bożego, Aleksego. Ale pamiętaj, nie wspomnieć, że za »carewicza«.
Dokukin wziął pieniądze, ale nie dziękował i nie odchodził. Stał jak przedtem ze spuszczoną głową. Wkońcu podniósł oczy i począł mówić uroczyście, naprzód widać przygotowaną przemowę:
— Jak ongi Bóg zaspokoił pragnienie Samsona zapomocą oślej szczęki, tak i teraz czy nie uczyni tenże Bóg tobie panie, przez mój nierozum coś pożytecznego i orzeźwiającego?
Ale nagle nie wytrzymał; głos jego urwał się, wargi zadrżały, cały się zatrząsł i przerywając swą uroczystą mowę, rzucił się do nóg carewicza.
— Zmiłuj się ojcze! wysłuchaj nas biednych, błagających cię sług twoich. Ujmij się za wiarą chrześcijańską, podźwignij ją i strzeż jej, daj kościołowi świętemu pokój i zgodę. O miłościwy carewiczu, dziecię krasne Kościoła, słoneczko ty nasze, nadziejo rosyjska! Świat cały od ciebie światła czeka i ludzie boży w tobie ufność pokładają. Jeśli nie ty po Panu Bogu nam pomo-