Strona:Antoni Ossendowski - Za chińskim murem.djvu/85

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Wzdrygnął się na to wspomnienie.
— Jutro będę u pań, naradzimy się! — rzekł serdecznym tonem, ściskając jej rękę.
Artystka uśmiechnęła się z wdzięcznością i odeszła. Malecki odprowadził wzrokiem złocistą koronę włosów, dopóki nie zamieszała się w tłumie gości.
— Co to za panna? — spytała go Aura.
Malecki opowiedział jej o nowej znajomości i o losie Haliny Orliczówny i jej matki.
Aura zamyśliła się głęboko. Maleckiemu wydało się nawet, że była niezadowolona z niego.
— Może to zazdrość o mnie? — myślał. — Byłby to dobry znak!
Podczas kolacji hrabina pochyliła się ku niemu i rzekła:
— Bardzo szczęśliwa okoliczność, amico! Zawsze marzyłam, aby mieć tu na wschodzie inteligentną i muzykalną osobę do towarzystwa. Mogę zaproponować twojej znajomej posadę u siebie.
— Jakże jestem wdzięczny! — zawołał Malecki, ucieszony za swoją nową znajomą i rodaczkę, zapominając nawet, że jego radosne nadzieje zostały do szczętu zburzone.
— Robię to dla siebie! — szepnęła Aura, chytrze do niego się uśmiechając. — Najpierw potrzebuję inteligentnej towarzyszki w Pekinie, a powtóre — bę-