Strona:Antoni Ossendowski - Za chińskim murem.djvu/134

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

i przestał patrzeć w jej stronę. Wkrótce podszedł do Wolfa i poprosił go, aby skończył ze świątynią, gdyż musi natychmiast wracać do domu.
Wolf wyprowadził całe towarzystwo na podwórze, gdzie w osobnym budynku leży dziesięć okrągłych kamieni, z chińskiemi na nich napisami oraz ze znakami runicznemi.
— Legenda twierdzi — mówił Wolf — że na tych kamieniach w trzeciem tysiącoleciu przed naszą erą cesarz Ju i jego syn Szun spisali historję swoich przygód myśliwskich, gdy tu jeszcze polowano na lwy i jaskiniowe tygrysy. Jest to największa relikwja starych Chin, otoczona niezmierną czcią i podziwem. Te niewyraźne hieroglify w różnych czasach były zalane złotem, lecz przychodzili barbarzyńcy, wyrywali złote znaki, i głazy pozostawały w pierwotnym stanie. Szalejące wojny z najeźdźcami, mordy, waśnie wewnętrzne, płomienie pożarów nie zniszczyły tajemniczych kamieni. Od czasu do czasu znikały coprawda. Zdarzyło się, że przez stulecia poszukiwano ich, aż nareszcie dziewięć z nich znaleziono w XI wieku i ustawiono w cesarskim pałacu. Brakowało tylko jednego, który znikł na dłużej i dopiero w XV wieku przypadkowo wykryto go przy studni na wschodnim krańcu Gobi. Jakiś najeźdźca mongolski wywiózł ten święty kamień, a z biegiem czasu inny wandal zrobił z niego koryto dla pojenia bydła. Wtedy część